Wdrożenie tej koncepcji do codziennej rutyny naprawdę warto rozważyć:
- z myślą o komforcie dziecka i własnej wygodzie (w końcu ile lat można zmieniać pieluchy...)
- nie oszukujmy się - z obsługą potrzeb toaletowych niemowlaka i tak jest KUPA pracy,
a założę się, że wypłukanie miseczki czy nocnika jest o niebo przyjemniejsze (jeżeli tak to można nazwać) od wycierania umazanego po pachy płynną mazią dziecka...
W skrócie - dziecko można zachęcić do załatwiania potrzeb toaletowych w miejscu i w sposób zasugerowany przez opiekuna (zamiast w pieluszkę) - do ubikacji, miseczki, nocnika, na trawę. Opiera się to na komunikacji z dzieckiem przez słowo-klucz - mówimy np. "siusiu, kupka" trzymając dwumiesięcznego półnagiego delikwenta nad miseczką, jednocześnie karmiąc (bo nie może ani chwili dłużej poczekać na jedzenie, a przed chwilą się obudził, więc pęcherz pełny) i maluch w odpowiedzi faktycznie w tym momencie puszcza zwieracze, że się tak malowniczo wyrażę. Podobnie po spacerze, maluszki naprawdę potrafią się wstrzymać do momentu rozebrania i udostępnienia odpowiedniego urządzenia.
kasia